środa, 26 lutego 2014

Rozdział pierwszy

Siedziałam w jakimś nowoczesnym samochodzie mojego brata, lecz myślami byłam gdzie indziej. Wyobrażałam sobie jak to od teraz będzie, czy wszystko się zmieni, czy może chociaż niektóre rzeczy będą takie same, jak to będzie mieszkać z moim bratem i jego przyjacielem, szczerze mówiąc bardziej bałam się myśleć o mieszkaniu z Niall'em niż jego kolegą. Nie utrzymywałam z bratem kontaktów od dwóch lat, przypomniał sobie, albo kazano mu przypomnieć sobie o mnie wraz ze śmiercią naszych rodziców.
Zmienił się, bardzo się zmienił, gdy wyprowadzał się od nas nie miał żadnego z tych szpecących tatuaży i głupich kolczyków, jego włosy miały naturalny kolor, cały Niall był naturalny, nawet jego charakter
Patrzyłam na niego i nie mogłam pojąć tego że to mój mały Nialler który zawsze rozśmieszał rodzinę, który był uważany za komika, był ale już nie jest, odkąd wyjechał na każdym spotkaniu rodzinnym nikt nie wspominał o nim, każdy udawał że on nie istnieje. Ja też udawałam, ale ciągle o nim pamiętałam, w każdej głupiej sekundzie mojego życia. Nie mogłam zapomnieć o kimś tak ważnym w moim życiu. Ja ciągle go kocham.
- Czemu do cholery ciągle mi się przyglądasz ? - zapytał nie odwracając wzroku od ulicy.
Jego uścisk na kierownicy się zacieśnił co zauważyłam po jego zbielałych palcach, a jego szczęka zacieśniła się tak bardzo że jego kości policzkowe stały się widoczne, nie powiem że nie bo przeraziłam się, nie tego że coś mi zrobi ale tego że to mój brat.
- Nie przejąłeś się w ogóle śmiercią rodziców - stwierdziłam ciągle patrząc na niego - nie obchodzą cię już ?
Zahamował gwałtownie i wyłączył silnik, wyciągając kluczyki ze stacyjki. Odwrócił się i spojrzał na mnie, pierwszy raz wciągu naszej podróży, albo w sumie już nie podróży bo spodziewam się że właśnie dojechaliśmy na miejsce.
- Nie powinno cię to obchodzić - mówił wychodząc z samochodu - powinnaś wyjść - rzucił szybko i zamknął drzwi. Powtórzyłam to co zrobił on. Poczekałam chwilę na niego koło samochodu, otworzył bagażnik i wyjął moje walizki, położył je na ziemi i zamknął klapę. Nie patrząc na mnie podniósł je i ruszył w kierunku drzwi wejściowych, od podajże jego domu. Dogoniłam go i gdy przepuścił mnie w drzwiach postanowiłam mu jednak odpowiedzieć.
- Nie odzywałeś się, przez 2 lata, nie chcę mieszkać z tobą gdy ty będziesz się tak zachowywał. - powiedziałam cicho gdy weszliśmy do wielkiego ganku, bałam się że zaraz za którejś ze ścian ktoś wyjdzie.
- Obawiam się że nie masz wyboru. No chyba że chcesz lecieć do Ameryki - fuknął pod nosem i zaniósł moje walizki do jakiegoś pokoju, który z pewnością od dziś będzie moim. Wyszedł z pomieszczenia i ruszył w kierunku kuchni którą mogłam dostrzec z miejsca w którym stałam. No własnie stałam, zostawił mnie tu i odszedł. To nie jest mój Niall.
- Będziesz tam tak stała ? - zapytał opierając się o wysepkę kuchenną.
Powolnym i niepewnym krokiem ruszyłam w jego stronę i usiadłam na krześle na przeciw niego. Czułam się w jego obecności tak obco jakby nie był nikim z mojej rodziny, a już na pewno nie moim bratem, był jak obcy, jak szalenie straszny obcy.
Rozglądałam się po pomieszczeniu i muszę przyznać że mimo jego zimnego wyglądu, dom miał przytulnie urządzony i śmiem twierdzić że nie on go urządzał.
- Ładnie tu - powiedziałam skubiąc resztki lakieru z moich paznokci.
- Kupiłem ten dom gotowy. - powiedział siadając na krzesło na którym przed chwilą opierał kolano.
Spojrzałam na lodówkę, była bardzo droga, tak myślę, wisiało na niej masę karteczek, na jednej z niej dostrzegłam... grafik ? Niall pracuje ?
Bałam się go o to zapytać. Boję się go... To takie głupie, boję się własnego brata, jeśli nadal nim jest.
Zdesperowana brakiem kontaktu spojrzałam na oczy blondyna, patrzył na mnie, przyglądał mi się z wielką uwagą, gdy dotarł do oczu i gdy spotkał mój wzrok wstał z krzesła i w tym samym czasie otworzyły się drzwi wejściowe.
Odwróciłam głowę jako że siedziałam tyłem i ku mojemu wielkiemu zdziwieniu ujrzałam tam Louisa, nie takiego samego jak go pamiętam tylko z większą ilością tatuaży, oraz trzech innych chłopaków.
Chłopcy czy może mężczyźni weszli do kuchni i przywitali się z Niall'em a potem jakby czas stanął w miejscu, nastała głucha cisza i czułam na sobie wzrok ich wszystkich.
Niepewnie wstałam z krzesła i zasunęłam je. Spojrzałam na nich i moje kolana się ugięły, wszyscy byli przerażająco wytatuowani.
- Ja nie będę przeszkadzać - wyjąkałam cicho i spojrzałam na brata - pokarzesz mi mój pokój ? - gdy zadałam mu te pytanie zaprzeczył kręceniem głowy.
- To moja siostra Victoria - powiedział od niechcenia i kiwnął na mnie głową, a ja poczułam jak moje polik przybierają kolor czerwony.
- Tori ? - wyszeptał Louis jakby nie wierząc własnym oczom. Podszedł do mnie i lekko, tak strasznie delikatnie mnie przytulił, jakby się bał zrobić mi krzywdę, czyli jemu wygląd nie zaszkodził na głowę.
- Jest w porządku Lou. - powiedziałam tak cicho by tylko on usłyszał.
Reszta chłopaków stała w ciszy wliczając w to mojego brata, nawet wtedy gdy Tomlinson wrócił już na swoje miejsce.
Przygryzłam niepewnie wargę i rzuciłam błagające spojrzenie do Nialla.
Przewrócił oczami i przeczesał włosy ręką lekko ciągnąc za końcówki.
Zniesmaczona tą atmosferą podeszłam do drzwi.
- W takim razie sama go znajdę. - wydukałam pod nosem.
- Poczekaj - przerwał mi - nie poznałaś jeszcze wszystkich. - przyciągnął mnie do siebie i wskazując ręką na każdego przedstawił kolejno Liama, Zayna i Harry'ego.
Kiwnęłam potakująco głową że zapamiętałam.
- Twój pokój to ten do którego zaniosłem twoje walizki, Victoria. - puścił mnie a ja ruszyłam we wskazanym kierunku - Emm, tylko proszę cię wychodź czasami z niego. - zaskoczył mnie, bardzo mnie zaskoczył. Ale chcąc jak najszybciej się stamtąd ulotnić nie odpowiedziałam.
Weszłam do pokoju i poczułam ulgę, wielką ulgę, pokój był idealnie przystosowany do mnie, miał wielkie łóżko na środkowej ścianie i jedną wielką szafę, plus kilka dekoracji których Niall na pewno nie poustawiał, no i przede wszystkim miałam własną łazienkę. Już pokochałam ten pokój, nie bardziej niż swój stary, ale z pewnością bardziej niż ten u ciotki Emmy.
Nie patrząc na nic i na nikogo rzuciłam się na łóżko z wielkim pragnieniem snu, niestety z wielkim zawiedzeniem musiałam stwierdzić że nie mogę teraz zasnąć, muszę się rozpakować, oporządzić i spakować na jutrzejszy trening.
Muszę jutro wyjść strasznie wcześnie by dojść na przystanek na czas, bądź obudzić Nialla i narazić się na jego gniew. Mam nadzieję że jakoś to przeżyję.

***

Po zrobieniu wszystkiego co miałam zaplanowane postanowiłam wybrać się na krótki spacer, jako że pogoda była świetna jak to na lipiec, więc zarzuciłam na siebie tylko cienką bluzę i wyszłam z pokoju. Chciałam wyjść niezauważona ale jednak wolałam się nie narażać się bratu i powiadomić go o tym.
Weszłam do salonu gdzie grał telewizor ale nikogo w nim nie było więc poszłam do kuchni i tam również nikogo nie było, a jako że więcej pomieszczeń nie znałam nie chciałam sprawdzać. Zrezygnowana wróciłam do salonu i zajęłam miejsce na kanapie, może Niall zaraz przyjdzie.
W telewizji leciało właśnie "glee" co od razu zraziło mnie i zasłoniłam twarz rękami, ten serial jest strasznie denerwujący, z głową w rękach oparłam łokcie na kolana i oczekiwałam momentu w którym przyjdzie mój brat.
Gdy długo nie przychodził wstałam ze swojego miejsca, ubrałam buty i wyszłam na dwór, było strasznie ciemno, na ulicy paliły się pojedyncze lampy, przez moje ciało przeszły dreszcze i trochę się zlękłam. Ten wieczór strasznie przypominał mi TAMTEN.
Gdy ruszyłam szybko spod domu, moje nogi same się uginały, szłam i nie zwracałam uwagi na głośne szczekanie psów i okrzyki pijanych ludzi... W jakiej Niall żyje okolicy ? W jakiej okolicy będę żyła ja ?
Mam wrażenie że moje życie zmienia się na koszmar, koszmar z którego nie mogę się wybudzić. Dlaczego ?
Łzy ciekły mi z oczu mimo że od śmierci rodziców minęły już 3 miesiące, wciąż nie dociera do mnie to jakim cudem takie przykre rzeczy dzieją się tylko mnie ?
Wszystko jest takie paradoksalnie trudne. Ta sytuacja z dzieciństwa, ucieczka Nialla, śmierć rodziców, przeprowadzka do ciotki, wyjazd ciotki do Ameryki i teraz ten przymus mieszkania u "brata". Jestem najbardziej zjebanie obdarzona przez Boga dobrymi sytuacjami. Niestety.
Chciałam już zawracać do domu gdy na horyzoncie zauważyłam wysokiego mężczyznę. Przestraszyłam się. Jeszcze bardziej przyspieszyłam i oglądnęłam się do tylu, faceta nie było. Nie zdążyłam się zorientować i wpadłam na jakąś wysoką i twardą osobę. Z przerażenia zamknęłam oczy i wstrzymałam oddech.
Zaśmiał się, musiał być młody jego śmiech był tak przyjemny dla uszu, otworzyłam oczy i ujrzałam chłopaka z kręconymi włosami, i z dwoma kolczykami na twarzy. Harry. Tak mi się wydaję, z tego co pamiętam.
- Nie powinnaś o tej porze wychodzić z domu, Victoria. - powiedział zachrypniętym głosem a ślady po śmiechu zniknęły, był...zły ?
Przełknęłam głośno ślinę i przygryzłam wargę.
- Chodź odwiozę cię. - powiedział i łapiąc mnie za rękę pociągnął mnie w stronę czarnego jeep'a.
Lekko wyrwałam rękę z jego uścisku i oddaliłam się o jeden krok od niego, obrócił się do mnie, a na jego twarzy widniało zdezorientowanie.
- Wydaję mi się że to nie potrzebne, nie jestem aż tak daleko od domu. - odwróciłam się ale zatrzymał mnie, łapiąc za ramię.
- Nie jesteś też blisko, dość daleko odeszłaś, Victorio. Ta okolica jest zbyt niebezpieczna dla takiej osoby jak ty. Po prostu chodź. - kiwnął głową na samochód, a ja zastanawiałam się czy powinnam. Przecież go nie znam, niby jest kolegą, czy przyjacielem mojego brata ale ja widzę go drugi raz w życiu.
Nie chcę by coś mi zrobił, chociaż wydaję mi się że z nim jestem bezpieczniejsza niż na tej ciemnej ulicy. Westchnęłam i podeszłam do niego otworzył mi drzwi i podał rękę czym pomógł mi wejść do tego wielkiego samochodu, cicho podziękowałam i posłałam mu przyjazny uśmiech.
Przeszedł koło samochodu i zajął miejsce obok mnie, za kierownicą. Zanim odpalił silnik spojrzał na mnie i miło się uśmiechnął. Jechaliśmy w ciszy, nucił coś pod nosem co bardzo mi się podobało. Wyglądał mrocznie ale nie zachowywał się tak, jak na razie. Ku mojemu zdziwieniu jechaliśmy dość długo, nie możliwe żebym odeszła tak daleko.
Zatrzymał się i wysiadł, chciałam też tak zrobić ale drzwi były zamknięte, podszedł i otworzył i pomógł mi wyjść.
- Dziękuję - powiedziałam cicho i odeszłam od niego.
- Cała przyjemność po mojej stronie, Victoria.
Nie odwróciłam się już do niego tylko szybko weszłam do domu przedtem słysząc jeszcze głos odjeżdżającego samochodu.
Cicho zdjęłam buty i ruszyłam do swojego pokoju.
- Victoria ? To ty ? - usłyszałam głośny, zdenerwowany i zaniepokojony głos mojego brata.
Zmieniłam trasę i poszłam do salonu, siedział z Louisem.
Patrzył przez chwilę na mnie zdenerwowany, po chwili jednak zmienił to na brak emocji.
Jednak po tonie jego głosu mogłam dostrzec że nadal jest wkurzony.
- Gdzie ty kurwa byłaś ? Już miałem jechać cię szukać - powiedział wstając z kanapy, Louis wszystkiemu się przyglądał.
- Wyszłam na spacer, Niall - wytłumaczyłam cicho.
- No i to jest własnie twój jebany problem, - złapał się za głowę jedną ręką - czy ty wiesz jak tu jest niebezpiecznie ?
- Chciałam cię poinformować ale nigdzie cię nie znalazłam, nic mi się nie stało.
- Nie masz jeszcze nauczki ? Nie masz jakiś zahamowań ? Jest dawno po 22, to za późno, Victoria - patrzył na mnie zniesmaczony. Widziałam w jego oczach smutek i żal. - Obiecaj że już nigdy nie wyjdziesz bez mojej zgody.
Kiwnęłam głową i przygryzłam wargę.
- Obiecuję. - rozluźnił się. Martwił się ? - Pójdę już do siebie.
_______________________________________________
Jest pierwszy rozdział i mam nadzieję że wam się podoba :)
Muszę od razu dodać że nie będę mogła zbyt często ich dodawać ze względu na szkołę. Jednak postaram się robić to jak najczęściej.
Komentujcie ! <3

1 komentarz:

  1. ...........a ja czekam i czekam XD
    Wpadnij! http://trouble-niall-horan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy